Ważył kilogram, a kapelusz miał 36 cm średnicy. Takiego grzyba znalazł Zenon Boryga z Niedrzwicy Dużej. A gigantyczne kanie zebrane w Zawieprzycach wystarczyły na obiad dla sześciu osób.
– Najlepsze miejsce na grzyby, to takie, o którym nikt nie wie – dodaje Małgorzata Wiśniewska z Lublina, która na grzyby jeździ z całą rodziną. – Lubimy rywalizować, kto więcej znajdzie. I zawsze wracamy z pełnymi koszami – dodaje.
W grzybobraniu przydaje się nie tylko spostrzegawcze oko, ale również wiedza. – Jeżeli szukamy prawdziwków, to najlepiej pod dębami. Z kolei podgrzybki lubią towarzystwo sosny – podpowiada Wiśniewska.
Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni dostaliśmy ponad dwadzieścia e-maili od naszych czytelników. Wszystkie zawierały zdjęcia z ponadprzeciętnych efektów grzybobrania. O wyjątkowym wysypie grzybów mówią też pracownicy placówek sanepidu i skupów grzybów. Lubelski oddział WSSE przy ul. Pielęgniarek codziennie odwiedza od 20 do 30 grzybiarzy, którzy chcą, by ich zbiory przejrzał doświadczony grzyboznawca.
– To bardzo dużo. Widać, że sezon grzybowy w lasach rozpoczął się na dobre. Do niedawna na takie konsultacje przychodziło najwyżej kilka osób – mówi Irmina Nikiel, grzyboznawca z lubelskiego sanepidu. Dodaje, że najczęściej ludzie przynoszą kanie i podgrzybki.
– W ciągu ostatniego tygodnia odwiedziło nas kilka razy więcej osób niż zwykłe – mówi Marek Seweryn, właściciel firmy "Seweryn” zajmującej się sprzedażą i skupem grzybów. – Przynoszą głównie borowiki, podgrzybki i kurki. Ceny są ustalane indywidualnie na podstawie ilości i jakości grzybów.
Jest też "ciemna strona” grzybobrania. Na lubelską toksykologię trafiło już dziesięć osób po zatruciu grzybami. Sześcioro z nich zjadło muchomora sromotnikowego. Jedna osoba zmarła.
Uwaga! Chodzisz na grzyby? Pochwal się swoimi zbiorami! Czytaj więcej o akcji:
Chodzisz na grzyby? Pochwal się swoimi zbiorami (zdjęcia)